Długo nie mogliśmy się zdecydować gdzie spędzimy nasze najdłuższe wakacje od kilku dobrych lat. Najbardziej kusiło południe Francji (Pan mąż był tam kilka dni służbowo i wrócił zachwycony) i Sycylia. Pan mąż po tygodniu przeglądania zdjęć i filmów tych miejsc w internecie stwierdził, że tak się naoglądał, czuje się jakby już wróci z urlopu ;) Siedział dzień w dzień i planował wakacje. W końcu padła decyzja, że Kreta, bo trafiliśmy na dobre połączenie lotnicze z Gdańska.
Wszystko zorganizował oczywiście sam. Auto, noclegi, przeloty. Proponowałam, żeby wykupić wycieczkę i się nie przejmować, ale nie przeszło... Twierdzi, że nie lubi plażować, nie lubi siedzieć cały dzień w hotelu, nie lubi rozwodnionego alkoholu z opcji all inclusive, nie lubi być związany wliczonym w cenę pobytu jedzeniem. Tylko skąd wie, że nie lubi, skoro nigdy nie był na takich wakacjach? ;)
Na Krecie specjalnie kryzysu nie widać. U nas w mediach nerwowe komunikaty, że zamykają banki, że są kolejki na stacjach benzynowych, do bankomatów, że nie można płacić kartą. Nie zauważyliśmy :) Tam w radiu leci wyłącznie lokalna muzyczka (żadnych wiadomości), kolejek nie uświadczyliśmy, a pod koniec pobytu polecieliśmy jeszcze co nieco wypłacić bo zabrakło na obiad. W starym Herssonisos, gdzie się zatrzymaliśmy, na początku naszego pobytu było chyba więcej knajp, niż turystów. Spacerując wieczorem czuliśmy się trochę jak chodzące banknociki euro, bo restauracyjni naganiacze potrafili być naprawdę nachalni. Leo znalazł na nich sposób, każdemu przybijał piątkę i uciekał :)
Nasz dwuletni synek okazał się doskonałym podróżnikiem. Lot na miejsce, mimo że dość długi minął bezproblemowo. Na czarną godzinę mieliśmy tablet i hipnotyzujące filmiki z koparkami. Leoś w czasie wakacji opanował kilka nowych słów (okej, baj baj, heloł, piwko), łapał koty, a w hotelowym basenie uczył małych Anglików najważniejszych polskich słów (moje! daj! ;) Wieczorami potrafiliśmy przejść z nim 7 km żeby zasnął w wózku i żebyśmy mogli w spokoju zjeść kolację w tawernie.
Grecy są bardzo sympatyczni. Uwielbiają dzieci i co dla mnie nowe - chętnie cudze dzieci dotykają, łaskoczą, głaszczą. Mają bardzo swobodne podejście do przepisów drogowych. Przed wjazdem na autostradę można zobaczyć znaki, które nakazują zakładać kask na motorze i zakazują spożywać alkoholu (tak jakby na innych drogach było to dozwolone ;) Nie używają kierunkowskazów, jeżdżą na skuterach bez kasków (i o zgrozo jeżdżą tak nawet z małymi dziećmi).
Ogólnie bardzo nam się podobało. Dzięki temu, że mieliśmy samochód (golfika z przekręconym licznikiem, a jakże ;), zwiedziliśmy całe północne wybrzeże Krety od Falassarny po plażę Vai. Najładniejsze zdjęcia zrobiłam w Kritsie (przepiękna mieścinka - patrz: zdjęcia z kwiatami) i Rethimno, które nieco odstrasza przy wjeździe, ale stare miasto już zachwyca kaskadami kwiatów i wąskimi uliczkami. Bardzo podobało nam się też w Chanii, z kolei zwiedzanie Heraklionu okazało się stratą czasu. Myślę, że takie mobilne wakacje, ze zwiedzeniem, spacerami, jedzeniem codziennie obiadu innej lokalnej knajpce to jednak najlepsza opcja. Przynajmniej dla naszej rodziny. Tak, znowu miałeś rację mężu;)
Super fotki! :) Pięknie...
OdpowiedzUsuńRozbawiło mnie to jakich słówek nauczył się Leon i jego sposób z przybijaniem piątki, musiał być niezły ubaw ;)
Dziękuję :) Tak, Leon był królem wyjazdu, rozbawiał nas każdego dnia.
UsuńJak ładnie ! :)
OdpowiedzUsuńAleż cudnie, takie wakacje to niesamowita przygoda. Zdjęcia przepiękne <3
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia, u mnie kilka znajomych rozmyśliło się jednak z wyjazdu do Grecji, ale widzę, że jednak nie jest tam tak źle jak to nagłaśniają media.
OdpowiedzUsuńTeż lubię chodzone wakacje miast tych przeleżanych. Cudownie pokazałaś urok zwiedzanych miejsc :)
OdpowiedzUsuńPiękne fotki :) Kocham Grecję, byłam kilkakrotnie, na Krecie też, i też jestem oczarowana. Cudowne miejsce :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
och zachciało mi się Grecji, takiej pięknej Grecjj :) zdjęcia cudowne, aź czuje się ten wspaniały klimat :)
OdpowiedzUsuńOch rozmarzyłam się, ale kolory, ale drzwi !!!!!
OdpowiedzUsuńWłasnie planuję jakiś wyjazd pod koniec sierpnia i myślałam o Grecji ale mój obawia się tamtejszej sytuacji, może przekona go Twoja relacja. Ale synek duży a niedawno był taki tyci w łóżeczku. och jak Wam fajnie, pozdrawiam
Naprawdę nie ma się czego obawiać, przynajmniej na Krecie.
UsuńCudowna relacja. Zdjęcia zachwycające! Pozdrawiam! Marta
OdpowiedzUsuńJakie piękne wakacje spędziliście w Grecji! Cudowne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńZdjęcia tak klimatyczne,że chce się tam być teraz! Szkoda,że nie można się teleportować ;-) A mały jak znosi takie wyprawy brawo! Pozdrawiamy M.L/Łódź
OdpowiedzUsuńWyprawy zazdroszczę,ale i męża też! Wspaniały organizator,mój to toporny na wszystko ;-)
OdpowiedzUsuńTwój na pewno ma inne zalety :)
UsuńPięknie tam, prawda? ;)
OdpowiedzUsuńKreta jest piękna! Cieszę się, że spędziliście tam wspaniały urlop :)
OdpowiedzUsuńAle cudne zdjęcia zrobiłaś! Jak bym tam była! Już czuję zapach musaki popijanej winkiem! Taki mąż organizacyjny to skarb! Taki sposób na wakacje to dla mnie bomba! Pozdrawiam podziwiając :) Dora.
OdpowiedzUsuńZdjęcia bajeczne!!!! Prawie jakbym tam była....ale "prawie" robi różnicę -wiadomo:)
OdpowiedzUsuńTwój Pan Mąż dogadałby się z moim ;) - też wszystko wie, choć nie wiem skąd. Pięknie zorganizował Wam mąż wakacje - wyrazy uznania :)
a odwiedziliście Balos i Elafonissi oraz jezioro Kurna Lake? To nasze must have na Krecie. Zdjęcia cudne...
OdpowiedzUsuńByłam, Kreta przepiękna!!! Rozumiem Twój zachwyt i też tęsknię za takimi wakacjami...;)
OdpowiedzUsuńByliśmy dwa lata temu na Krecie. Pojechaliśmy z biura podróży, natomiast nie korzystaliśmy z żadnych fakultatywnych wycieczek tylko wypożyczyliśmy samochód na kilka dni i sami objechaliśmy pół wyspy. Zgadzam się co do jazdy Greków i ich uwielbienia do dzieci, zwłaszcza małych. Sami sa bardzo otwarci i gościnni. Kontynent tez polecam.
OdpowiedzUsuńPiękne obrazki z tych Waszych greckich wakacji. Sam odwiedziłem Helladę kilka lat temu, ale oglądając takie zdjęcia znów pragnę tam pojechać.
OdpowiedzUsuń