Wybór
ceramiki sanitarnej i sprzętów łazienkowych jest ogromny, co jednak nie oznacza,
że łatwy. My remontowaliśmy łazienkę w pośpiechu (o remoncie przeczytacie
tutaj), ekipa budowlana wyznaczała nam terminy, w jakich mamy dostarczyć
poszczególne przedmioty, aby nie wstrzymywać prac. Gonitwa po sklepach była
wyczerpująca, po kilku weekendach spędzonych na oglądaniu muszli klozetowych i
baterii człowiek sam już nie wie czego chce.
Co więcej, Pan mąż w czasie remontu miał w pracy gorący, wyjazdowy okres. Doszło do
tego, że wykorzystując uroki delegacji, służbowym samochodem – oczywiście
osobowym (Renault Megane) przywiózł nam z południa Polski, czyli jakieś 500 km wannę, kibelek i
armaturę łazienkową zamówioną w sieci. Auto było załadowane dosłownie po dach
:)
Moje
spostrzeżenia? W marketach budowlanych nie ma ładnych kabin prysznicowych.
Królują za to chińskie hydromasaże i wysokie brodziki na widok których
dosłownie mnie mdli. Nie warto kupować tego, co mają akurat na stanie, lepiej
już w ciemno zamówić coś ładnego w sieci. W razie czego kłania się prawo
konsumenckie – macie 10 dni na odstąpienie od umowy.
Nie
opłaca się niczego kupować w stacjonarnych sklepach, w Internecie można dostać
praktycznie wszystko około 30% taniej. Mam wrażenie, że największe różnice
cenowe dotyczą płytek. Jeśli remont planujecie z wyprzedzeniem i nie zostawicie
wszystkiego -jak my- na ostatnią chwilę, oszczędności mogą być naprawdę znaczne.
Na
ceramikę sanitarną trzeba uważać. Jeśli to możliwe, najlepiej kupić wszystko
jednej firmy, a najlepiej z jednej serii. W przeciwnym razie mogą być różnice w
kolorze - biel bieli nierówna.
Moje łazienkowe wybory są następujące. Na ścianach i częściowo na
podłodze płytki z Opoczna w kontrastujących kolorach. Na beżowe kafle narzekali nasi budowlańcy - jeśli dać im wiarę, kafle są bardzo nierówne i grube, przez co ciężko się w nich wierci. Moim zdaniem te płytki są fajne, matowe i przede wszystkim gładkie, co bardzo lubię.